piątek, 18 września 2009

Bilans życiowy starszej pani

Przypadkowo natknęłam się u znajomych na Wasze pismo ("Miłujcie się" - przyp.Red) i czytając szczere i bolesne wyznania innych ludzi, przeżyłam prawdziwy wstrząs. Nagle uświadomiłam sobie, że moje przeżycia sprzed kilkudziesięciu lat powinny wreszcie ujrzeć światło dzienne – może będą dla kogoś ostrzeżeniem? Możliwe, że ktoś poczuje wstręt albo politowanie – trudno. Ja sama często przeżywałam te uczucia

Nie podpiszę się imieniem i nazwiskiem (wstyd jest zbyt wielki), ale pragnę podzielić się z Wami najboleśniejszą częścią mojego życia. Znają ją nieliczne osoby – mogę policzyć je na palcach jednej ręki. Nie jest mi łatwo wracać do przeszłości, ale kiedy dyskusja o aborcji wraca jak bumerang, pragnę dać świadectwo mojej osobistej prawdzie.

Jestem już starszą kobietą, przed emeryturą, z niemałym dorobkiem życiowym. Mam szczęśliwą rodzinę: męża, syna, wnuki, dobrą pracę, różne dobra majątkowe. Ale w głębi duszy stale towarzyszy mi wspomnienie tego, co się stało przed laty i co dręczy, powracając ciągle na nowo.

Moja pierwsza, młodzieńcza miłość skończyła się wymuszoną zgodą na współżycie i niezaplanowaną ciążą. Oboje byliśmy na studiach, młodzi i zbuntowani. Co do swojego stanu upewniłam się dopiero w piątym miesiącu, więc było już za późno na jakiekolwiek rozważania o aborcji. Poród i towarzyszące mu okoliczności, ludzie oraz przeżycia były tak straszne, że kiedy w pół roku później zaszłam w ciążę po raz drugi, najbardziej ze wszystkiego bałam się powtórki tego, czego doświadczyłam w szpitalu.

Do tego wszystkiego doszedł wpływ wielu osób, z których każda wydawała się na pozór życzliwa i zatroskana. Koleżanki i kuzynki ubolewały nad brakiem mieszkania, pieniędzy i „przerwą w życiorysie”. Pani doktor ginekolog mówiła o świadomym macierzyństwie, obciążeniu dla organizmu „ciążą po ciąży”. Straszono mnie zażywanymi wcześniej lekami i w końcu usłyszałam, także od drugiego ginekologa, do którego poszłam, słowa: Rodzimy czy usuwamy?

Jakbym miała zdecydować, czy wolę lody śmietankowe czy czekoladowe... Jeszcze miałam wątpliwości, a wtedy mówiono mi o „płodzie”, „zbitce komórek”, o możliwości, że drugie dziecko tak szybko po pierwszym będzie uszkodzone... I co ja tym dzieciom będę w stanie zapewnić?! Stale czułam się winna. A jeszcze nie rozumiałam, że to oszustwo!

Brak komentarzy:

Rozgrzeszenie z aborcji - materiał TVN

 Dziś polecam materiał zrealizowany w roku 2015 przez Dzień Dobry TVN na temat tego jak poradzić sobie z traumą po aborcji. Podjęcie decyzji...