Ann: Nie wiem co ty sądzisz, ale dla mnie jest to zadziwiające. Nigdy nie przyszłoby mi na myśl, że będę siedzieć tutaj z "Jane Roe" i "Mary Doe," dwoma osobami, które w roku 1973 obarczaliśmy odpowiedzialnością za rozszerzenie aborcji w naszym kraju. Po poznaniu ich i rozmowie z nimi dowiedzieliśmy się, że i one zostały poddane manipulacji tak jak i my wszyscy.
Zanim Sąd Najwyższy zalegalizował aborcję, zwolennicy aborcji przez długie lata robili wszystko, co w ich mocy, aby doprowadzić do jej legalizacji oraz przekonać do niej Amerykanów. Każdy, kto kiedykolwiek czytał książkę Dr. Bernarda Nathansona lub słyszał jego przemówienie, wie o kłamstwach i oszustwach jakimi posługiwali się zwolennicy aborcji. Obwiniali oni kościól, a w szczególności Kościół Katolicki za rzekomą śmierć 10 tysiecy kobiet, które miały być ofiarami nielegalnej aborcji. Nie istnieją żadne dokumenty, które czyniłyby te dane wiarygodnymi.
Wiemy zatem, że zwolennicy aborcji naciskali bardzo mocno, aby zmienić poglądy Amerykanów w kwestii wartości poczętego życia. Do realizacji tego celu potrzebowali oni kobiety w ciąży, których przypadki mogłyby być użyte do wystąpienia przeciwko obowiązującym prawom stanowym i w rezultacie mogłyby doprowadzić do obalenia prawa zakazującego aborcję.
Ann: Chciałabym zatem zapytać Normę i Sandrę, jaka dokładnie była ich sytuacja w 1972 roku, kiedy ich nienarodzone dzieci i one same zostały okrutnie wykorzystane przez zwolenników aborcji.
Norma: Cóż, ja byłam w ciąży po raz trzeci. Wiedziałam, że nie poradzę sobie z trzecim dzieckiem. Już poprzednio musiałam oddać dziecko do adopcji. Skontaktowałam się z Sarą Weddington i Lindą Coffee. Były one młodymi prawniczkami, i jak mi powiedziano, starały się zmienić prawo stanowe Teksasu w dziedzinie aborcji. Myślałam wtedy, że gdyby aborcje zalegalizowano dotyczyłoby to tylko Teksasu. Nie miałam pojęcia, że obejmie to cały kraj.
Ann: Byłaś dumna z tego, że to właśnie twój przypadek zostanie wykorzystany jako wiodący w sprawie dotyczacej aborcji?
Norma: Nie, nie byłam dumna. Pozostałam anonimowa przez prawie 17 lat. W ciągu tych 17 lat dwa razy próbowałam popełnić samobójstwo. Wstydziłam się tego co zrobiłam i szukałam przebaczenia nie tylko u Boga, ale także u siebie samej.
Ann: Sandro, a ty? Jaka była twoja sytuacja kiedy po raz pierwszy udałaś się po pomoc do prawników?
Sandra: Po pierwsze, nigdy nie udałam się do prawników, aby uzyskać zgodę na aborcję. Udałam się do Atlanta Legal Aid, aby otrzymać rozwód. Byłam wtedy w ciąży, ale nigdy nie myślałam o jej usunięciu. Poszłam po rozwód. Prawnikiem w Atlanta Legal Aid była wtedy T. Schwartz. To właśnie ona dwa tygodnie później przedstawiła mi kobietę, Margie Pitts Haimes (nie jestem pewna jej prawdziwego nazwiska) i ona właśnie miała mi pomóc otrzymać rozwód i odzyskać dzieci, które były pod opieką rodzin zastępczych. Nie miałam najmniejszego pojęcia w co mnie wtedy wciągnięto.
Ann: Mieliśmy zatem do czynienia z oszustwem ze strony prawników, którzy podejmowali się tych spraw tylko po to, aby doprowadzić do końca swoje własne ukryte plany. Nie byli oni zainteresowani pomocą żadnej z kobiet przeżywających problemy w tym czasie. Myślę, że wszyscy wiedzą, że pierwotna historia o rzekomym gwałcie, którą wtedy podawałaś, nie jest prawdziwa.
Norma: Wymyśliłam wtedy tę historię, że zostałam zgwałcona i opowiedziałam ją prawnikom w nadziei, że przyspieszy to sprawę w sądzie. Niestety machina prawna kręci się powoli, a kobieta może być w ciąży tylko przez określony czas.
Ann: Do czego zobowiązała się wtedy Sara Weddington, co spowodowało, że wtedy zaufałaś, że ona rzeczywiście chce ci pomóc?
Norma: Pozwoliła mi uwierzyć, że sprawa będzie prosta, że wystarczy, iż ona stawi się przed sędzią w Dallas i powie " Pewna Pani, Norma McCorvey, chce mieć aborcję". Sędzia odpowiedziałby: "W porządku, niech tak będzie" następnie ja pozbyłabym się tej ciąży. Niestety, nie było to takie proste.
Ann: A w twoim przypadku, Sandro, czy zobowiązanie ze strony prawników było takie, że odzyskasz dzieci i dostaniesz pomoc w rozwodzie?
Sanda: Tak.
Ann: A czy żądali, abyś zgodziła się na aborcję?
Sandra: Nie, ale wszystko było starannie przygotowane. Szczegółów dowiedziałam się dopiero po latach, kiedy dokumenty zostały ujawnione. Rzekomo ja wniosłam petycję o przydzielenie mi dziewięcioosobowej ekipy lekarzy i pielęgniarek, którzy mieli dokonać aborcji w szpitalu (Grady Hospital) w Atlancie.
Była to petycja, o której wtedy nie wiedziałam, i nigdy w tej sprawie nie stawiłam się w sądzie.
Ann: I rzeczywiście nie zgodziłaś się na to?
Sanda: Nie. Był w to zamieszany lekarz położnik, do którego wtedy chodziłam, Dr. Donald Block. To on, razem z Margie Haimes (wtedy nie zdawałam sobie z tego sprawy) zwrócili się do sądu o przyznanie zgody na aborcję dla mnie. Zamierzano mnie do tego zmusić, i dlatego uciekłam.
Ann: Tak więc miałaś wyznaczony termin aborcji na następny dzień, co wtedy zrobiłaś?
Sandra: Było to kilka tygodni później. Uciekłam do Oklahomy, moja walizka była już spakowana, a mama również naciskała, abym się zgodziła, ale ja tego nie uczyniłam. W rezultacie nigdy nie miałam aborcji.
Ann: A zatem żadna z tych kobiet nie miała aborcji. Obydwie zeznawałyście przed Sądem Najwyższym i sądami stanowymi w Teksasie i w Georgii. Czy spodziewałyście się szybkiego rozwiązania, czy raczej dano wam do zrozumienia, że to długi proces?
Norma: Właściwie to było tak, jak już wcześniej wspomniałam, myślałam, że ktoś pojedzie do sądu gdzieś w centrum miasta i powie sędziemu, aby zalegalizował aborcję. Tak więc oczekiwałam szybkiego rozwiązania sprawy.
Ann: A potem, kiedy urodziło się dziecko i nie miałaś już możliwości dokonania aborcji, co czułaś? Czy czułaś się zdradzona przez ludzi, którzy początkowo oferowali swoja pomoc, czy też byłaś zadowolona, że nie miałaś aborcji?
cdn...
Źródło: Mateusz.pl tłumaczenie dla Mateusza: Marilla Klima
na podstawie http://priestsforlife.org/normasandra.html
dokumenty sądowe związane ze sprawą znajdują się
http://www.law.cornell.edu/supct/classics/410us113.ovr.html
http://www.law.cornell.edu/supct/classics/410us113.o1.html
http://www.law.cornell.edu/syllabi?abortion
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz